29.01.2012

Wstęp

Firma Art B była firmą dość znaną w łatach 1990-1991, ale tak na dobre zaistniała w opinii publicznej w momencie, który był początkiem jej końca - w momencie pospiesznego wyjazdu jej prezesów, Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego do Izraela w sierpniu 1991 roku. Od tego czasu "sprawa Art B" jest obecna w środkach masowego przeka­zu i świadomości społeczeństwa. Ukazało się na jej temat kilka książek, tysiące artykułów prasowych, dziesiątki wywiadów radiowych i telewizyj­nych. 
W życiu publicznym stale dzieje się coś nowego, a zatem sprawa Art B schodzi na plan drugi i dalsze. Są chwile, kiedy wraca na pierwsze strony gazet, jak w czerwcu 1994 roku, gdy Bogusława Bagsika areszto­wano na lotnisku w Szwajcarii, czy w lutym 1996 roku, gdy przywieziono go do Polski i osadzono w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej w Warsza­wie. Takich chwil będzie pewnie więcej, pewnie jeszcze nie raz o spra­wie Art B przeczytamy w gazetach i nie raz ujrzymy twarze Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego na ekranach telewizorów. 
W każdej sprawie są wydarzenia i są ludzie. O wydarzeniach dość dużo mówiono i pisano. Lecz może warto czegoś więcej dowiedzieć się o ludziach. 
Z mass-mediów wyłania się dość jednoznaczny obraz byłych preze­sów Art B: złodzieje, kombinatorzy. Rąbnęli Skarb Państwa na cztery biliony i zwiali. Podwójne oprocentowanie, czyli tzw. oscyłator, czeki bez pokrycia, łapówki. Wykorzystanie luk w prawie, karkołomne opera­cje finansowe na granicy prawa lub może czasem niezgodne z prawem - to jedna strona medalu. 
Jest też druga. DRUGA STRONA MEDALU. Mało znana. Zacząłem ją poznawać, gdy - jako entuzjastyczny czytelnik książek o sukcesie i po­zytywnym myśłeniu - zainteresowałem się firmą Art B i jej prezesami. Najpierw przeczytałem książkę Bagsik - Gąsiorowski: Jak kradliśmy księżyc.* Potem - wszystkie inne książki, jakie napisano o Art B i niemal wszystkie artykuły, jakie ukazały się w różnych czasopismach. Dotarłem do wielu osób, które znały Gąsiorowskiego, ponieważ jego filozofia, spo­sób myślenia, motywacje wzbudzały moje żywe zainteresowanie. Pozna­łem jego rodziców, nauczycieli, kolegów ze szkolnej i studenckiej ławy, współpracowników z różnych kręgów jego działalności: medycyny, muzy­ki, biznesu. Wreszcie poznałem jego samego i przeprowadziłem z nim wywiad-rzekę. Tak powstała to książka - rozmowy w Polsce, w Izraelu, czytanie i nastawianie ucha na wszystko, co się w związku z tym tema­tem pisze i mówi. 
 "Robisz z niego świętego, a to przecież przestępca" - mówili mi zna­jomi, obserwujący z bliska moje zmagania z tą materią. "Wypowiedzi je­go nauczycieli, rodziców, znajomej lekarki, koleżanki z muzycznej estrady, cioci z Wrocławia są tak naiwne - taki był wspaniały: nie kłamał, nie pił, nie palił, dobrze się uczył, śpiewał sacrosongi, czytał Biblię, jest oddany Bogu, kocha żonę i dzieci, a na dodatek na prawo i lewo rozdaje datki i darowizny jak Święty Mikołaj. To prawda: jest inteligentny i sprytny, zdolny, wykształcony, ma ogromną wiedzę - ale to biznesmen, a nie świę­ty Franciszek. Nie stawiaj go na piedestale. Przecież on sam mówi o sobie zupełnie inaczej. To trzeźwo myslący i trzeźwo liczący człowiek intere­su, a nie grzeczny Andrzejek cioci Kopycińskiej". 
 Są więc trzy obrazy Andrzeja Gąsiorowskiego. Pierwszy - to obraz z mass-mediów: drań, złodziej, przestępca, a w najlepszym wypadku cwaniak i spryciarz, który wykorzystał luki w prawie, nahapał się forsy i zwiał. Można nim pogardzać, można też skrycie podziwiać. Drugi - to obraz wyłaniający się z wypowiedzi rodziców, nauczy­cieli, kolegów i współpracowników. Szlachetny młody człowiek, z głową w chmurach, pełen szczytnych ideałów, autentyczny chrześcijanin, żyją­cy wiarą i wcielający w życie jej wskazówki, Pieśni o Bogu, marzenia o chrześcijańskich szpitalach, Chrześcijańskie Stowarzyszenie Medyczne, hasło "mieć, aby dać", hojne datki dla szpitali, dla ludzi chorych, cier­piących, zagrożonych nieuleczalną chorobą. Człowiek, który umie realizo­wać marzenia, który tworzy niesamowite wizje i je urzeczywistnia, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Kandydat na senatora, którego program wyborczy zapowiadał, że województwo walbrzyskie stanie się krainą mlekiem i miodem płynącą. Współautor wielu inwestycji i pro­jektów ożywiających gospodarkę kraju, ratujących upadające zakłady i zapewniających pracę dla ludzi. 
Wreszcie obraz trzeci - wypowiedzi samego bohatera ukazują młode­go menedżera z otwartą głową, obracającego się w kręgach osób z "pier­wszej ligi" światowego biznesu. Człowieka, który przejrzał na wylot taj­niki wielkiego biznesu i opanował je w stopniu, jaki jest udziałem niewielu. Biznesmena, który zna o wiele lepsze sposoby zarabiania pieniędzy niż obezwładnieni, znajdujący się w "szponach systemu bankowego" zwy­kli adepci handlu i produkcji, osiągający przebicie rzędu 20 czy 30 pro­cent na swoich biznesowych operacjach. ("Zajmujemy się dziedziną, która jest bardzo mało zrozumiała dla większości ludzi zajmujących się robieniem pieniędzy. Może jeden promil ludzi parających się biznesem działa w tej sferze".) Tego, który chce dostać się do 5-procentowej elity biznesu, będącej w posiadaniu 95 procent światowego torlu kapitałowego i który wie, jak się tam dostać. Sam mówi, że trochę mu się już zachwia­ły młodzieńcze ideały, że nie warto pomagać robotnikom, bo gryzą rękę, która daje. "Jeśli jestem upadłym aniołem, to kiedyś byłem aniołem" - mówi. Trochę inaczej teraz artykułuje swoje cele w biznesie: prze­kształcać rzeczywistość na piękniejszą, bardziej kolorową, otaczać się pięknymi przedmiotami, dziełami sztuki. Czy pomagać ludziom? Tak, pomagać, ale przede wszystkim gromadzić kapitał, aby mieć możliwość pomagania. I o ile przedtem kandydatami numer jeden do tej pomocy byli chorzy i biedni, to teraz są nimi ci, którzy - jeśli im się umożliwi start ­dalej sobie poradzą sami. 
Który z tych trzech obrazów jest prawdziwy? Na pewno żaden z oso­bna nie oddaje całej prawdy. Prawda jest złożona i wielopłaszczyznowa. Najprościej mówiąc, jest wypadkową lub mozaiką tych trzech wize­runków. 
Po pierwsze: nie można człowieka ująć w obraz statyczny. Człowiek się zmienia - z wiekiem, sytuacją, okolicznościami. Człowiek dojrze­wa, jego psychika i mentalność przekształcają się pod wpływem życio­wych doświadczeń. 
Po drugie: w każdym z nas są cechy wielu ludzi. Nikt nie jest monoli­tem, a jeżeli usiłuje nim być, to oszukuje samego siebie. Osobowość czło­wieka zawiera różne pierwiastki. 
Rozmowy składające się na tę książkę odbywały się w różnym cza­sie (z Andrzejem Gąsiorowskim w Izraelu - w lipcu 1993 roku). Ale nawet najstarsze z nich, z lat 1992-1993, nie straciły nic ze swej aktu­alności. Może to dobrze, że książka powstawała tak długo. Być może dzięki temu bardziej zbliżyła się do nieuchwytnej, prześwitującej spomiędzy faktów i słów, prawdy. 
Książka jest "przeplatanką" co do czasu i co do miejsca. Jesteśmy raz w Izraelu, raz w Polsce. Często cofamy się w czasie - rozmowy nie są uporządkowane chronologicznie, raczej na zasadzie pokrewieństwa tematycznego. Na początku, przed wszystkimi rozmowami, zostały zamieszczone fragmenty pamiętnika Andrzeja Gąsiorowskiego. 
A co z Bogusławem Bagsikiem? Pojawi się też na kartach tej ksią­żki, ale na krótko. W naszych kontaktach był raczej małomówny, nie­chętny do rozmów, daleki od wylewności Andrzeja Gąsiorowskiego. Ale niewątpliwie wart jest osobnej książki. 

 "Nie miej ręki wydłużonej do brania, a do dawania - skróconej" 
 We wrześniu 1992 roku wracając z Warszawy czekałem na połączenie kolejowe na dworcu we Wrocławiu. Spacerowałem po hallu, gapiąc się na witryny kiosków. Bagsik & Gąsiorowski: Jak kradliśmy księżyc. Kupić, nie kupić? Coś tam słyszałem o Bagsiku i Gąsiorowskim. Było jakieś spotkanie z Gąsiorowskim w I Liceum. Kupiłem. I - ku swoje­mu zaskoczeniu - przeczytałem jednym tchem. 
Już pierwsze otwarcie książki to był szok. A otworzyłem na końcu, na cytatach z Biblii. "Poniższe fragmenty Pisma Świętego zostały pod­kreślone przez Andrzeja Gąsiorowskiego w jego egzemplarzu Biblii Tysiąclecia (...)" 
"Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, 
przygotuj swą duszę na doświadczenie. 
Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy 
a nie trać równowagi w czasie utrapienia!" 
"Aż do śmierci idź w zapasy o prawdę, 
a Pan Bóg będzie walczył o ciebie ". 
"Nie miej ręki wydlużonej do brania, 
a do dawania - skróconej ". 
"Nie polegaj na bogactwach niesprawiedliwie nabytych, 
 nic ci bowiem nie pomogą w nieszczęściu ". 

Tyle cytatów z "Pamiętnika". 

*Jerzy Diatłowicki, Bagsik & Gąsiorowski: Jak kradliśmy księżyc, Wyd. Art & Science, Wrocław 1991.