Firma Art B była firmą dość znaną w łatach 1990-1991, ale tak na dobre zaistniała w opinii publicznej w momencie, który był początkiem jej końca - w momencie pospiesznego wyjazdu jej prezesów, Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego do Izraela w sierpniu 1991 roku. Od tego czasu "sprawa Art B" jest obecna w środkach masowego przekazu i świadomości społeczeństwa. Ukazało się na jej temat kilka książek, tysiące artykułów prasowych, dziesiątki wywiadów radiowych i telewizyjnych.
W życiu publicznym stale dzieje się coś nowego, a zatem sprawa Art B schodzi na plan drugi i dalsze. Są chwile, kiedy wraca na pierwsze strony gazet, jak w czerwcu 1994 roku, gdy Bogusława Bagsika aresztowano na lotnisku w Szwajcarii, czy w lutym 1996 roku, gdy przywieziono go do Polski i osadzono w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie. Takich chwil będzie pewnie więcej, pewnie jeszcze nie raz o sprawie Art B przeczytamy w gazetach i nie raz ujrzymy twarze Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego na ekranach telewizorów.
W każdej sprawie są wydarzenia i są ludzie. O wydarzeniach dość dużo mówiono i pisano. Lecz może warto czegoś więcej dowiedzieć się o ludziach.
Z mass-mediów wyłania się dość jednoznaczny obraz byłych prezesów Art B: złodzieje, kombinatorzy. Rąbnęli Skarb Państwa na cztery biliony i zwiali. Podwójne oprocentowanie, czyli tzw. oscyłator, czeki bez pokrycia, łapówki. Wykorzystanie luk w prawie, karkołomne operacje finansowe na granicy prawa lub może czasem niezgodne z prawem - to jedna strona medalu.
Jest też druga. DRUGA STRONA MEDALU. Mało znana. Zacząłem ją poznawać, gdy - jako entuzjastyczny czytelnik książek o sukcesie i pozytywnym myśłeniu - zainteresowałem się firmą Art B i jej prezesami. Najpierw przeczytałem książkę Bagsik - Gąsiorowski: Jak kradliśmy księżyc.* Potem - wszystkie inne książki, jakie napisano o Art B i niemal wszystkie artykuły, jakie ukazały się w różnych czasopismach. Dotarłem do wielu osób, które znały Gąsiorowskiego, ponieważ jego filozofia, sposób myślenia, motywacje wzbudzały moje żywe zainteresowanie. Poznałem jego rodziców, nauczycieli, kolegów ze szkolnej i studenckiej ławy, współpracowników z różnych kręgów jego działalności: medycyny, muzyki, biznesu. Wreszcie poznałem jego samego i przeprowadziłem z nim wywiad-rzekę. Tak powstała to książka - rozmowy w Polsce, w Izraelu, czytanie i nastawianie ucha na wszystko, co się w związku z tym tematem pisze i mówi.
"Robisz z niego świętego, a to przecież przestępca" - mówili mi znajomi, obserwujący z bliska moje zmagania z tą materią. "Wypowiedzi jego nauczycieli, rodziców, znajomej lekarki, koleżanki z muzycznej estrady, cioci z Wrocławia są tak naiwne - taki był wspaniały: nie kłamał, nie pił, nie palił, dobrze się uczył, śpiewał sacrosongi, czytał Biblię, jest oddany Bogu, kocha żonę i dzieci, a na dodatek na prawo i lewo rozdaje datki i darowizny jak Święty Mikołaj. To prawda: jest inteligentny i sprytny, zdolny, wykształcony, ma ogromną wiedzę - ale to biznesmen, a nie święty Franciszek. Nie stawiaj go na piedestale. Przecież on sam mówi o sobie zupełnie inaczej. To trzeźwo myslący i trzeźwo liczący człowiek interesu, a nie grzeczny Andrzejek cioci Kopycińskiej".
Są więc trzy obrazy Andrzeja Gąsiorowskiego. Pierwszy - to obraz z mass-mediów: drań, złodziej, przestępca, a w najlepszym wypadku cwaniak i spryciarz, który wykorzystał luki w prawie, nahapał się forsy i zwiał. Można nim pogardzać, można też skrycie podziwiać.
Drugi - to obraz wyłaniający się z wypowiedzi rodziców, nauczycieli, kolegów i współpracowników. Szlachetny młody człowiek, z głową w chmurach, pełen szczytnych ideałów, autentyczny chrześcijanin, żyjący wiarą i wcielający w życie jej wskazówki, Pieśni o Bogu, marzenia o chrześcijańskich szpitalach, Chrześcijańskie Stowarzyszenie Medyczne, hasło "mieć, aby dać", hojne datki dla szpitali, dla ludzi chorych, cierpiących, zagrożonych nieuleczalną chorobą. Człowiek, który umie realizować marzenia, który tworzy niesamowite wizje i je urzeczywistnia, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Kandydat na senatora, którego program wyborczy zapowiadał, że województwo walbrzyskie stanie się krainą mlekiem i miodem płynącą. Współautor wielu inwestycji i projektów ożywiających gospodarkę kraju, ratujących upadające zakłady i zapewniających pracę dla ludzi.
Wreszcie obraz trzeci - wypowiedzi samego bohatera ukazują młodego menedżera z otwartą głową, obracającego się w kręgach osób z "pierwszej ligi" światowego biznesu. Człowieka, który przejrzał na wylot tajniki wielkiego biznesu i opanował je w stopniu, jaki jest udziałem niewielu. Biznesmena, który zna o wiele lepsze sposoby zarabiania pieniędzy niż obezwładnieni, znajdujący się w "szponach systemu bankowego" zwykli adepci handlu i produkcji, osiągający przebicie rzędu 20 czy 30 procent na swoich biznesowych operacjach. ("Zajmujemy się dziedziną, która jest bardzo mało zrozumiała dla większości ludzi zajmujących się robieniem pieniędzy. Może jeden promil ludzi parających się biznesem działa w tej sferze".) Tego, który chce dostać się do 5-procentowej elity biznesu, będącej w posiadaniu 95 procent światowego torlu kapitałowego i który wie, jak się tam dostać. Sam mówi, że trochę mu się już zachwiały młodzieńcze ideały, że nie warto pomagać robotnikom, bo gryzą rękę, która daje. "Jeśli jestem upadłym aniołem, to kiedyś byłem aniołem" - mówi. Trochę inaczej teraz artykułuje swoje cele w biznesie: przekształcać rzeczywistość na piękniejszą, bardziej kolorową, otaczać się pięknymi przedmiotami, dziełami sztuki. Czy pomagać ludziom? Tak, pomagać, ale przede wszystkim gromadzić kapitał, aby mieć możliwość pomagania. I o ile przedtem kandydatami numer jeden do tej pomocy byli chorzy i biedni, to teraz są nimi ci, którzy - jeśli im się umożliwi start dalej sobie poradzą sami.
Który z tych trzech obrazów jest prawdziwy? Na pewno żaden z osobna nie oddaje całej prawdy. Prawda jest złożona i wielopłaszczyznowa. Najprościej mówiąc, jest wypadkową lub mozaiką tych trzech wizerunków.
Po pierwsze: nie można człowieka ująć w obraz statyczny. Człowiek się zmienia - z wiekiem, sytuacją, okolicznościami. Człowiek dojrzewa, jego psychika i mentalność przekształcają się pod wpływem życiowych doświadczeń.
Po drugie: w każdym z nas są cechy wielu ludzi. Nikt nie jest monolitem, a jeżeli usiłuje nim być, to oszukuje samego siebie. Osobowość człowieka zawiera różne pierwiastki.
Rozmowy składające się na tę książkę odbywały się w różnym czasie (z Andrzejem Gąsiorowskim w Izraelu - w lipcu 1993 roku). Ale nawet najstarsze z nich, z lat 1992-1993, nie straciły nic ze swej aktualności. Może to dobrze, że książka powstawała tak długo. Być może dzięki temu bardziej zbliżyła się do nieuchwytnej, prześwitującej spomiędzy faktów i słów, prawdy.
Książka jest "przeplatanką" co do czasu i co do miejsca. Jesteśmy raz w Izraelu, raz w Polsce. Często cofamy się w czasie - rozmowy nie są uporządkowane chronologicznie, raczej na zasadzie pokrewieństwa tematycznego. Na początku, przed wszystkimi rozmowami, zostały zamieszczone fragmenty pamiętnika Andrzeja Gąsiorowskiego.
A co z Bogusławem Bagsikiem? Pojawi się też na kartach tej książki, ale na krótko. W naszych kontaktach był raczej małomówny, niechętny do rozmów, daleki od wylewności Andrzeja Gąsiorowskiego. Ale niewątpliwie wart jest osobnej książki.
"Nie miej ręki wydłużonej do brania, a do dawania - skróconej"
We wrześniu 1992 roku wracając z Warszawy czekałem na połączenie kolejowe na dworcu we Wrocławiu. Spacerowałem po hallu, gapiąc się na witryny kiosków. Bagsik & Gąsiorowski: Jak kradliśmy księżyc. Kupić, nie kupić? Coś tam słyszałem o Bagsiku i Gąsiorowskim. Było jakieś spotkanie z Gąsiorowskim w I Liceum. Kupiłem. I - ku swojemu zaskoczeniu - przeczytałem jednym tchem.
Już pierwsze otwarcie książki to był szok. A otworzyłem na końcu, na cytatach z Biblii. "Poniższe fragmenty Pisma Świętego zostały podkreślone przez Andrzeja Gąsiorowskiego w jego egzemplarzu Biblii Tysiąclecia (...)"
"Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu,
przygotuj swą duszę na doświadczenie.
Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy
a nie trać równowagi w czasie utrapienia!"
"Aż do śmierci idź w zapasy o prawdę,
a Pan Bóg będzie walczył o ciebie ".
"Nie miej ręki wydlużonej do brania,
a do dawania - skróconej ".
"Nie polegaj na bogactwach niesprawiedliwie nabytych,
nic ci bowiem nie pomogą w nieszczęściu ".
Tyle cytatów z "Pamiętnika".
*Jerzy Diatłowicki, Bagsik & Gąsiorowski: Jak kradliśmy księżyc, Wyd. Art & Science, Wrocław 1991.